Znowu spojrzałam na zegarek. Zawsze denerwowało mnie to, że muszę patrzeć na niego raz po raz, by przypomnieć sobie jaka jest godzina, mimo że przed chwilą ją sprawdzałam. Moja pamięć potrafi doprowadzić mnie do obłędu.
Lekcja ciągnęła się niemiłosiernie. Zdawała się nie mieć końca. Mimowolnie opuściłam głowę i spojrzałam w zeszyt, który był pusty. Tylko dlaczego był pusty? Zadawałam sobie te pytanie w kółko. Widocznie to kolejna lekcja, na której nie uważałam, ponieważ wędrowałam we swych marzeniach... Naprawdę miałam tego dość. Zawsze chciałam być pracowita, nie zagłębiać się niepotrzebnie we własne myśli i mieć ogromny zapał do wszystkiego, cieszyć się z tego, uczyć i być... idealną. Ale przyzwyczajeń nie zmienię.
Westchnąwszy podniosłam głowę i obejrzałam się. Właśnie trwała lekcja chemii za którą nie przepadałam. W klasie panował harmider. Tylko dlatego nauczyciel nie zwrócił mi uwagi na to, że nie pisze. Bacznie obserwował tych, którzy robili największy burdel i groził uwagą tym, którzy się nie potrafili uspokoić. Wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy usłyszał dźwięk dzwonka.
Niemal natychmiast opuściłam klasę. Właśnie minęła ostatnia lekcja, więc miałam ochotę udać się do domu.
Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam:
- Nic mi nie jest, dzięki Saro. Aż tak się martwisz o mnie? - odpowiedziałam z żartem. Jednak jej reakcja mnie trochę zszokowała.
- Co? Nie, bałam się, że się od ciebie czymś zarażę. W końcu w poniedziałek mam występ i nie mogę zachorować. A teraz wybacz, ale dla pewności się od ciebie odsunę. - odwróciła się i podeszła do grupy uczniów z naszej klasy. Opuściłam głowię i katem oka zerknęłam na nią ze złością. Nigdy jej nie lubiłam. Zawsze traktuje mnie jak popychadło. Wydaje mi się, że gdybym była jej ''przyjaciółką'', to bym była jedynie jako służąca. Westchnęłam i wyjęłam z plecaka słuchawki o białym kolorze, które podłączyłam do swojego telefonu. Urządzenie przyjemnie zawibrowało, jakby tylko czekało na tą chwilę i w moich uszach rozbrzmiał znajomy rytm. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam kiwać głową w takt piosenki. Tak, tego było mi trzeba.
Poczekałam tak jeszcze z pare minut, zanim nadjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i zajęłam swoje stałe miejsce, które zajmuje od początku roku. Można by powiedzieć, że moje życie jest rutyną. Codziennie dzieje się to samo. Wstaję, jem śniadanie, idę do szkoły, Sara zaczepia mnie w szkole i poza nią jakimiś uwagami, wsiadam do autobusu, jem obiad, odrabiam lekcje i siedzę do końca dnia na komputerze zastanawiając się, czemu moje życie jest tak żałosne. Nie miałam przyjaciela, który by mi te życie polepszył. Moi rodzice ledwo zwracają na mnie uwagę. Nie obchodzą ich moje oceny, mój wygląd oraz życie. Myślę czasem, że nawet Bóg mnie opuścił. Zastanawiałam się, czy on naprawdę istnieje i widzi co się dzieje ze mną i moim małym światem.
Wieczorem, gdy już moim zamiarem było położenie się do łóżka, naszła mnie pewna myśl. Że byłoby miło, gdybym znalazła jakieś hobby, pasję czy jak to się nazywa. Coś co mogło nadać mojemu życiu jakiś sens. Zastanowiłam się jeszcze, czy jeśli się zmienię, to jutro będzie lepsze? Czy moje życie bedzie lepsze? Czy to tylko moje durne fantazje? Oparłam głowę o poduszkę z myślą czy będzie lepiej.
Będzie.
Lekcja ciągnęła się niemiłosiernie. Zdawała się nie mieć końca. Mimowolnie opuściłam głowę i spojrzałam w zeszyt, który był pusty. Tylko dlaczego był pusty? Zadawałam sobie te pytanie w kółko. Widocznie to kolejna lekcja, na której nie uważałam, ponieważ wędrowałam we swych marzeniach... Naprawdę miałam tego dość. Zawsze chciałam być pracowita, nie zagłębiać się niepotrzebnie we własne myśli i mieć ogromny zapał do wszystkiego, cieszyć się z tego, uczyć i być... idealną. Ale przyzwyczajeń nie zmienię.
Westchnąwszy podniosłam głowę i obejrzałam się. Właśnie trwała lekcja chemii za którą nie przepadałam. W klasie panował harmider. Tylko dlatego nauczyciel nie zwrócił mi uwagi na to, że nie pisze. Bacznie obserwował tych, którzy robili największy burdel i groził uwagą tym, którzy się nie potrafili uspokoić. Wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy usłyszał dźwięk dzwonka.
Niemal natychmiast opuściłam klasę. Właśnie minęła ostatnia lekcja, więc miałam ochotę udać się do domu.
***
- Diana, coś jesteś jakaś blada. Dobrze sie czujesz? - zapytała dziewczyna z lekką ironią, która stała obok mnie na przystanku autobusowym. Miała krótkie blond włosy i błękitne oczy. Była ode mnie co najmniej o głowę wyższa oraz chudsza o jakies kilka(naście) kilo. Popatrzyłam na nią z niemałą zazdrością. Zawsze chciałam wyglądać jak ona. Chuda i wysoka. To takie niesprawiedliwe. Czemu ja mam 1.55 wzrostu i ważę 60 kg? Niby ludzie mówią, że przesadzam, ale... Po prostu zazdroszczę... Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam:
- Nic mi nie jest, dzięki Saro. Aż tak się martwisz o mnie? - odpowiedziałam z żartem. Jednak jej reakcja mnie trochę zszokowała.
- Co? Nie, bałam się, że się od ciebie czymś zarażę. W końcu w poniedziałek mam występ i nie mogę zachorować. A teraz wybacz, ale dla pewności się od ciebie odsunę. - odwróciła się i podeszła do grupy uczniów z naszej klasy. Opuściłam głowię i katem oka zerknęłam na nią ze złością. Nigdy jej nie lubiłam. Zawsze traktuje mnie jak popychadło. Wydaje mi się, że gdybym była jej ''przyjaciółką'', to bym była jedynie jako służąca. Westchnęłam i wyjęłam z plecaka słuchawki o białym kolorze, które podłączyłam do swojego telefonu. Urządzenie przyjemnie zawibrowało, jakby tylko czekało na tą chwilę i w moich uszach rozbrzmiał znajomy rytm. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam kiwać głową w takt piosenki. Tak, tego było mi trzeba.
Poczekałam tak jeszcze z pare minut, zanim nadjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i zajęłam swoje stałe miejsce, które zajmuje od początku roku. Można by powiedzieć, że moje życie jest rutyną. Codziennie dzieje się to samo. Wstaję, jem śniadanie, idę do szkoły, Sara zaczepia mnie w szkole i poza nią jakimiś uwagami, wsiadam do autobusu, jem obiad, odrabiam lekcje i siedzę do końca dnia na komputerze zastanawiając się, czemu moje życie jest tak żałosne. Nie miałam przyjaciela, który by mi te życie polepszył. Moi rodzice ledwo zwracają na mnie uwagę. Nie obchodzą ich moje oceny, mój wygląd oraz życie. Myślę czasem, że nawet Bóg mnie opuścił. Zastanawiałam się, czy on naprawdę istnieje i widzi co się dzieje ze mną i moim małym światem.
Wieczorem, gdy już moim zamiarem było położenie się do łóżka, naszła mnie pewna myśl. Że byłoby miło, gdybym znalazła jakieś hobby, pasję czy jak to się nazywa. Coś co mogło nadać mojemu życiu jakiś sens. Zastanowiłam się jeszcze, czy jeśli się zmienię, to jutro będzie lepsze? Czy moje życie bedzie lepsze? Czy to tylko moje durne fantazje? Oparłam głowę o poduszkę z myślą czy będzie lepiej.
Będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz