"Witajcie moi drodzy!" - moje uszy wypełnił dzwięk mego głosu. Wstrzymałam z wrażenia oddech. Wow. To sie dzieje naprawde. Po długim czasie procesu tworzenia mojego dzieła, w końcu, W KOŃCU jest opublikowany. Obok mnie siedziała moja siostra i równie podekscytowana zaciskała usta. Jej oczy były szeroko otwarte i z zaciekawieniem wpatrywały się na telewizor. Widok samej siebie na ekranie robił na mnie niesamowite wrażenie.
- "Ludzie, czy myślicie, że odnalezienie pasji jest łatwe? Ja nie myśle. Pasja to coś ważnego. To sens życia" - wpatrywałam się w ubraną w jeansową koszulę i szarawą bluzkę ze wzorem w ptaki dziewczynę blond o niebieskich oczach, która z uśmiechem na twarzy i śmieszkowatym niskim głosem próbowała pokazać siebie. To znaczy mnie. Znaczy to ja - "Jak się domyślam, skoro to oglądacie, to albo szukacie pasji, nowych ludzi do oglądania lub hejtowania. I macie nadzieję, że ja wam powiem, co i jak. Guzik prawda!" - krzyknęłam w telewizorze pokazując palcem w naszą stronę.
Nie powiem byłam pod małym wrażeniem. Nawet nie wiedziałam że tak potrafię. Ale najwyraźniaj tak. Zapauzowałam na chwile.
- Siora, i jak na razie wrażenia? Tło dobre?
Siostra parsknęła.
- Wiesz bardziej zwracałam uwagę na ciebie, ale stwierdzam, że łąki ładnie komponują sie z zachodem słońca - rozmarzyła sie.
Tak, polne kwiaty za moim domem ładnie wyglądały na nagraniu. Dawały delikatności, której nie miałam. No bądzmy szczerzy. Mój głos i moja postura miały... Twardy charakter. Ponownie włączyłam filmik.
- "Ludzie! Ja wam nie powiem jak macie znaleść pasje. Nadal sama ją szukam. Moje życie do tej pory było oblegane przez lenistwo, brak zaangażowania i nudę. Nic co w moim życiu sie działo, nie było ani ciekawe, ani dobrze zrobione. Ale powiem jedno" - postać wstała, ukazując do tej pory schowane w trawie bordowe spodnie i wyciągnęła zza siebie kartkę z napisem "Znajdź w sobie chęć, by próbować" - "Jedyne co jest wam potrzebne w szukaniu pasji jest chęć do zmiany życia. Ja tą chęć znalazłam dzięki własnej siostrze."
Filmik oglądaliśmy z uśmiechem aż do końca. Dalej opisywałam swoje życie, tłumaczyłam ludziom, że do chęci zmiany wystarczy impuls. Dalej wystarczy szukać. I co robiłam, że skłoniłam się do nagrania filmiku. I że mi się to podoba.
Wow. Zastanawiam się, czy zmotywuje to choć jedną osobę? Czy sama się zmotywuje do dalszego próbowania? Nie wiem. Wiem jedno. YouTube to coś co na razie chce robić.
- Marta. Nie zdążyłam ci jeszcze podziękować - powiedziałam jej przy obiedzie składającym się z warzywnej sałatki, jeszcze gorących kotletów mielonych i ryżu w kremowym sosie - Dziękuje ci za impuls. Nawet nie wiesz jak jestem wdzieczna.
- Poko - powiedziała z pełnymi ustami - ardzio se ciesie że oś alazaś - usmiechnęła się, ładując co rusz nowy kęs do ust - i odoba mi se to ze oge byc kameystką. Odasz mi icie?
- Spokojnie, bo zaraz sie zaksztusisz - zaśmiała się Samanta, podając Marcie picie za mnie - Pamietaj, nie jedz szybko i nie mów z pełnymi ustami. Bo jeszcze cos ci stanie w gardle.
Momentalnie zrobiła sie cisza. Nie tylko ja obawiałam się troche naszej pomocy domowej. Widząc ciszę jaka miedzy nami zaszła, Samanta próbowała zarzucić jakiś temat, ale bez skutku. Nic sie nie przejmując brakiem sukcesu poszła dalej. Jej czarne włosy zniknęły w ciemnościach sąsiadującego pokoju.
Życie ma Sens?
10/16/2017
Rozdział 6
3/04/2017
Rozdział 5
- Diana! Czy moje lekcje cię strasznie NUDZĄ, czy po prostu ZNOWU przegrałaś na komputerze całą noc? - rzekła ze zdenerwowaniem nauczycielka geografii podkreślając "ważne" słowa, po czym spojrzała na ucznia naprzeciwko, który także przysypiał na ławce - widzę, że Kamil też miał NIESAMOWITĄ, skoro śpi na moich lekcjach... - mówiąc to, podniosła się z krzesła, poprawiła swoje okulary o żółtych oprawkach na nosie i podeszła do tablicy, wypisując cały rząd cyfr i przecinków - żeby was wszystkich rozbudzić, na ocenę robicie zadania ze strony 253 i oddajecie je mi zrobione w zeszytach.
Jęknęłam. Boże, niech się to szybko skończy. Ta stara prukwa nawet nie wie, czemu jestem wykończona. Nie musi na siłę uprzykrzać mi życia.
Przede wszystkim od weekendu nie tykam komputera. Razem z siostrą zaczęłam kręcić filmiki. Chociaż może nie od razu. Tamtego dnia, gdy wbiegłam do pokoju Marty radosna i podekscytowana, nie zdawałam sobie sprawy, że bez odpowiedniego pomysłu nic nie wyjdzie. Gdy uświadomiła mi to i oznajmiła, że najpierw trzeba zrobić plan, z rozczarowaniem odłożyłam kamerę obok, a zamiast niej wzięłam kilka kartek, które leżały na biurku wyrwane kiedyś z zeszytu i mój ulubiony długopis. Musiałam wiedzieć, o czym chcę nagrać, co mam powiedzieć, jak powiedzieć, gdzie chce to nagrać, jakiego oświetlenia potrzebuję, jak mam wyglądać... Zdawało się, że lista nie będzie miała końca. Trochę dziwne, że do takich rzeczy jak do filmu z YouTube'a potrzeba większego przygotowania niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Wiele z nich wydaje się kręcone na spontanie.
Jęknęłam. Boże, niech się to szybko skończy. Ta stara prukwa nawet nie wie, czemu jestem wykończona. Nie musi na siłę uprzykrzać mi życia.
Przede wszystkim od weekendu nie tykam komputera. Razem z siostrą zaczęłam kręcić filmiki. Chociaż może nie od razu. Tamtego dnia, gdy wbiegłam do pokoju Marty radosna i podekscytowana, nie zdawałam sobie sprawy, że bez odpowiedniego pomysłu nic nie wyjdzie. Gdy uświadomiła mi to i oznajmiła, że najpierw trzeba zrobić plan, z rozczarowaniem odłożyłam kamerę obok, a zamiast niej wzięłam kilka kartek, które leżały na biurku wyrwane kiedyś z zeszytu i mój ulubiony długopis. Musiałam wiedzieć, o czym chcę nagrać, co mam powiedzieć, jak powiedzieć, gdzie chce to nagrać, jakiego oświetlenia potrzebuję, jak mam wyglądać... Zdawało się, że lista nie będzie miała końca. Trochę dziwne, że do takich rzeczy jak do filmu z YouTube'a potrzeba większego przygotowania niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Wiele z nich wydaje się kręcone na spontanie.
Jednak muszę przyznać, że to mi pomogło. W chwili gdy skończyłam pisać, uśmiechnęłam się od ucha do ucha i podniosłam kartki z biurka. Z wielkim impetem przytuliłam je do swojego policzka. Byłam dziwnie podniecona tym wszystkim. Niby pisałam plan do najzwyklejszego materiału video, a czułam się jakbym wygrała w lotto. Taka szczęśliwa, spełniona... Jakbym odnalazła sens życia. Moje czy iskrzyły się, gdy myślałam o tym, co wkrótce stworzę.
Siostra spojrzała na mnie z politowaniem.
Siostra spojrzała na mnie z politowaniem.
- Przecież to tylko plany... Jeszcze nic nie zaczęliśmy.
Jednak mówiąc to, uśmiechała się. Musiała wreszcie odczuć ulgę, że w końcu wzięłam się w za siebie garść. Przynajmniej teraz nie siedzę znudzona przed kompem. To już coś.
Ale czas powrócić do rzeczywistości, nie rozmyślać. Zaczęłam wpatrywać się w swój zeszyt i z wielką niechęcią, tak jak reszta klasy, zaczęłam wykonywać kilka zadań. Po wykonaniu żmudnej roboty oddałam zeszyt nauczycielce i udałam się na swoje miejsce, czując wściekłość i zmęczenie. Modląc się o zbawienny koniec lekcji, po paru sekundach rozbrzmiał błogosławiony dla mnie sygnał, że koniec męczarni już nadszedł. A dokładniej pierwszej jej części. Została jeszcze lekcja angielskiego. Po zastanowieniu w sumie nie jest tak źle. Pani Mary, pół amerykanka, pół polka, jest naprawdę zajebistą nauczycielką. Wyluzowaną, w miarę spokojną, choć bardzo intrygującą osobą. Potrafiła rozmawiać z każdym o wszystkim. Najlepsze są chyba te lekcje, kiedy je przegadamy. Niewiele z samego gadania o głupotach się można nauczyć, ale ze względu na to, iż belferka ma w sobie jankeską krew, nieraz w jej mowę wkradały się słowa jej narodowego języka, które po kontekście można było się domyśleć co oznaczają. W każdym razie, była naprawdę spoko. Choć ostatnio coraz częściej stara się prowadzić lekcje jak należy. W końcu w tym roku, a dokładniej za miesiąc czekają moją klasę egzaminy. Normalnie raj. Taaa...
Przystąpiłam do szybkiego pakowania książek leżących na ławce w mój niebieski plecak ze wzorem białych wąsów. Tylko jedna lekcja. I do domciu. Miejmy nadzieję, że dziś nie będzie już typowej lekcji, a zwykła luzacka lekcja. Naprawdę miałam dość na dziś nauki. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu i obejrzeć swoje dzieło. Wczoraj nie miałam okazji tego zrobić. Byłam padnięta, nagrywałam z siostrą aż do trzeciej nad ranem. Jakimś cudem, teraz, na myśl o nagraniach, czułam się jakoś tak dziwnie rozbudzona i prędkim krokiem szłam do klasy, nie zważając na to, że chwilę wcześnie dałabym wszystko za miękką poduszkę i ciepłą kołdrę (chociaż mocna kawa też nie byłaby najgorsza). Pewnym chodem weszłam do sali i zamarłam. Wszyscy, którzy już znajdowali się w klasie, mieli w rękach lub wyjmowali czyste kartki. "Nosz kurwa!" przeleciało mi przez myśl "miała zrobić dzisiaj kartkówkę!". To wina mojej dziurawej pamięci. I tego, że nie zapisuję ważnych informacji w zeszycie. W żadnym. A teraz mam skutki. Aghh! Zła spojrzałam przed siebie, na nadchodząca zielonooką Asię, znaną w naszej klasie jako dziewczyna o pamięci blondynki, którą zresztą jest, co właśnie mnie minęła i wchodząc do klasy już wyjmowała z torby brudnopis. Ty też, kurwa?! Wszyscy pamiętali?!
Ale czas powrócić do rzeczywistości, nie rozmyślać. Zaczęłam wpatrywać się w swój zeszyt i z wielką niechęcią, tak jak reszta klasy, zaczęłam wykonywać kilka zadań. Po wykonaniu żmudnej roboty oddałam zeszyt nauczycielce i udałam się na swoje miejsce, czując wściekłość i zmęczenie. Modląc się o zbawienny koniec lekcji, po paru sekundach rozbrzmiał błogosławiony dla mnie sygnał, że koniec męczarni już nadszedł. A dokładniej pierwszej jej części. Została jeszcze lekcja angielskiego. Po zastanowieniu w sumie nie jest tak źle. Pani Mary, pół amerykanka, pół polka, jest naprawdę zajebistą nauczycielką. Wyluzowaną, w miarę spokojną, choć bardzo intrygującą osobą. Potrafiła rozmawiać z każdym o wszystkim. Najlepsze są chyba te lekcje, kiedy je przegadamy. Niewiele z samego gadania o głupotach się można nauczyć, ale ze względu na to, iż belferka ma w sobie jankeską krew, nieraz w jej mowę wkradały się słowa jej narodowego języka, które po kontekście można było się domyśleć co oznaczają. W każdym razie, była naprawdę spoko. Choć ostatnio coraz częściej stara się prowadzić lekcje jak należy. W końcu w tym roku, a dokładniej za miesiąc czekają moją klasę egzaminy. Normalnie raj. Taaa...
Przystąpiłam do szybkiego pakowania książek leżących na ławce w mój niebieski plecak ze wzorem białych wąsów. Tylko jedna lekcja. I do domciu. Miejmy nadzieję, że dziś nie będzie już typowej lekcji, a zwykła luzacka lekcja. Naprawdę miałam dość na dziś nauki. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu i obejrzeć swoje dzieło. Wczoraj nie miałam okazji tego zrobić. Byłam padnięta, nagrywałam z siostrą aż do trzeciej nad ranem. Jakimś cudem, teraz, na myśl o nagraniach, czułam się jakoś tak dziwnie rozbudzona i prędkim krokiem szłam do klasy, nie zważając na to, że chwilę wcześnie dałabym wszystko za miękką poduszkę i ciepłą kołdrę (chociaż mocna kawa też nie byłaby najgorsza). Pewnym chodem weszłam do sali i zamarłam. Wszyscy, którzy już znajdowali się w klasie, mieli w rękach lub wyjmowali czyste kartki. "Nosz kurwa!" przeleciało mi przez myśl "miała zrobić dzisiaj kartkówkę!". To wina mojej dziurawej pamięci. I tego, że nie zapisuję ważnych informacji w zeszycie. W żadnym. A teraz mam skutki. Aghh! Zła spojrzałam przed siebie, na nadchodząca zielonooką Asię, znaną w naszej klasie jako dziewczyna o pamięci blondynki, którą zresztą jest, co właśnie mnie minęła i wchodząc do klasy już wyjmowała z torby brudnopis. Ty też, kurwa?! Wszyscy pamiętali?!
- Witaj Dianciu! Co robiłaś nocą? Suczyłaś się? Ile zarobiłaś?
Pisnęłam zaskoczona. Ech... to tylko Sandra. Ona zawsze musi mnie zaczepić, bo by zwariowała. Ale dobra tam. Nie mam siły na nią. Nawet nie patrząc w jej stronę, weszłam do klasy. Starałam się nie zwracać uwagi na jej głupią minę. Zawsze gdy stara się uśmiechać złośliwie, jej policzki nadymają się dosyć... dziwnie. W duchu zawsze śmiałam się do rozpuku, widząc tę twarz. Oczywiście, tym razem było tak samo, ale dziś chciałam się śmiać trochę bardziej na zewnątrz. Siadając na krześle nie wytrzymałam. Parsknęłam głośno, po czym zakryłam szybko usta ręką. Kilka osób się na mnie spojrzało jak na wariatkę, ale nie przejęłam się tym. Chcę po prostu przeżyć tę lekcję i zasuwać do domciu.
Na moje szczęście kartkówki nie było. Lekcja była taka jaką oczekiwałam. No, przynajmniej dzięki temu miałam trochę lepszy humor i samopoczucie. Odetchnęłam z ulgą, siedząc na ulubionym miejscu w autobusie. Włączyłam playlistę, którą zawsze słucham po szkole i myślałam już o tym, co będzie w domu. Ale najpierw położę się do łóżka. Spaaaaaaaaaać!!
Otworzyłam drzwi prowadzące do mojego pokoju. Nie miałam już siły. Chciałam zrobić tyle rzeczy dzisiaj. Ale sen mnie już bierze w swe objęcia. Ledwo zbliżyłam się do łóżka, a już padłam jak długa. A zasnęłam niemal natychmiast. A śniłam o mówiących serduszkach, tańczących mrówkach w balecie i strusiu koloru turkusowego... Ale schizowy sen.
Rozdział 4
Miałam dość. Siostra cały dzień mnie męczyła czymś takim jak fotografia, zbieranie znaczków czy też gotowanie. Pod wieczór, gdy wpadła na pomysł byśmy wzięły wędkę taty i poszły nad jezioro, westchnęłam i odparłam:
- Marta, mam dość. Możesz jednak trochę odpuścić? Wolałabym sama coś znaleźć no bo tak czuję się pod presją - złapałam ręką za swój kark. Dosyć obolały - Poza ty jestem zmęczona. Ty nie? Jutro coś pokombinuję. Po szkole.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jutro? Do szkoły? Przecież jutro jest niedziela! Ty nawet nie wiesz jaki był dzisiaj dzień? - klepnęła się w czoło, dając znak rozczarowania.
Muszę przyznać, zawstydziłam się. Czerwone rumieńce obległy moją twarz. Zastanawiałam się, jak bardzo jestem żałosna. By siostra nie zauważyła mojego stanu, szybko odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę pokoju. Gdy weszłam podniosłam głowę by rozejrzeć się po wnętrzu. Na ścianach o kolorze żywej zieleni znajdowała się masa zdjęć, które przedstawiały moich przyjaciół z młodzieńczych lat, rodziców oraz siostrę ze mną. Zdjęcia były zrobione tak dawno, że ledwo pamiętam, jaka wtedy byłam szczęśliwa. Podeszłam do jednego z nich i dotknęłam palcami ramkę. Cała w kurzu. Westchnęłam, po czym usiadłam od razu do komputera.
Weszłam na YouTube i wyszukałam kanał pewnej dziewczyny, której filmiki zawsze oglądałam na poprawę humoru. Włączyłam jej najnowsze dzieło i zaczęłam oglądać. W jej filmiku było tyle pozytywizmu i humoru, że mimo podłego nastroju się uśmiechałam. Właściwie to sama bym chciała spróbować nagrać coś podobnego.
Nad moją głową zapaliła się żarówka. Znaczy pomysł. Czemu miałabym nie spróbować? Z tego co pamiętałam, to moja idolka sama zaczynała gdy była w moim wieku. Nagrała filmik przedstawiający ją w bardzo oryginalny i ciekawy sposób. Co prawda, nieraz myślałam, żeby spróbować zrobić coś podobnego, ale nie miałam tyle odwagi. Ale teraz...
Wstałam od kompa z entuzjazmem. Tak, chcę tego spróbować. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, na pewno będzie przy tym mnóstwo zabawy. Wystarczy tylko znaleźć kamerę. Tylko gdzie ona jest? Pewnie w salonie.
Pobiegłam w stronę pokoju, w którym znajdował się tenże sprzęt. W owym pomieszczeniu na przy sofie stała Samanta, nasza pokojówka, która była zajęta odkurzaniem. Gdy tylko mnie zauważyła, uśmiechnęła się, po czym wróciła do swej czynności. Ostrożnie przeszłam koło niej do komody. Delikatnie wysunęłam szufladę, w której znajdowały się najprzeróżniejsze drobiazgi. Lecz kamery tam nie dostrzegłam.
- Czego szukasz?
Odwróciłam się. Samanta uśmiechała się nade mną. Trzeba przyznać, że trochę mnie przerażała. Nie nie miałam nic do niej. Zawsze porządna i uśmiechnięta ale jednak coś strasznego w niej było. Coś co ma noc - piękno i zaniepokojenie. Przepraszającym tonem odpowiedziałam jej, że tylko się rozglądam za kamerą, po czym już szykowałam sie do wyjścia, gdy położyła na mnie swoją zgrabną ręke na moim ramieniu.
Weszłam na YouTube i wyszukałam kanał pewnej dziewczyny, której filmiki zawsze oglądałam na poprawę humoru. Włączyłam jej najnowsze dzieło i zaczęłam oglądać. W jej filmiku było tyle pozytywizmu i humoru, że mimo podłego nastroju się uśmiechałam. Właściwie to sama bym chciała spróbować nagrać coś podobnego.
Nad moją głową zapaliła się żarówka. Znaczy pomysł. Czemu miałabym nie spróbować? Z tego co pamiętałam, to moja idolka sama zaczynała gdy była w moim wieku. Nagrała filmik przedstawiający ją w bardzo oryginalny i ciekawy sposób. Co prawda, nieraz myślałam, żeby spróbować zrobić coś podobnego, ale nie miałam tyle odwagi. Ale teraz...
Wstałam od kompa z entuzjazmem. Tak, chcę tego spróbować. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, na pewno będzie przy tym mnóstwo zabawy. Wystarczy tylko znaleźć kamerę. Tylko gdzie ona jest? Pewnie w salonie.
Pobiegłam w stronę pokoju, w którym znajdował się tenże sprzęt. W owym pomieszczeniu na przy sofie stała Samanta, nasza pokojówka, która była zajęta odkurzaniem. Gdy tylko mnie zauważyła, uśmiechnęła się, po czym wróciła do swej czynności. Ostrożnie przeszłam koło niej do komody. Delikatnie wysunęłam szufladę, w której znajdowały się najprzeróżniejsze drobiazgi. Lecz kamery tam nie dostrzegłam.
- Czego szukasz?
Odwróciłam się. Samanta uśmiechała się nade mną. Trzeba przyznać, że trochę mnie przerażała. Nie nie miałam nic do niej. Zawsze porządna i uśmiechnięta ale jednak coś strasznego w niej było. Coś co ma noc - piękno i zaniepokojenie. Przepraszającym tonem odpowiedziałam jej, że tylko się rozglądam za kamerą, po czym już szykowałam sie do wyjścia, gdy położyła na mnie swoją zgrabną ręke na moim ramieniu.
- Poczekaj - podeszła do półki, która mieściła się nad telewizorem i sięgnała do stojącego na niej pudełka - Proszę.
Podziękowałam jej, po czym ruszyłam do pokoju Marty. Chciałam by mogła spróbować zrobić coś ze mną. Zapukałam do jej drzwi. Gdy pozwoliła mi wejść, krzyknęłam z radością:
- Kochaniutka, wiem co chcę robić!
Rozdział 3
Pierwszą czynnością, którą zrobiłam było udanie się do łazienki. W końcu miałam na sobie mokrą piżamę. Nie cierpię tego uczucia kiedy mam na sobie coś wilgotnego. Chyba że to jest strój kąpielowy.
Powoli weszłam do owego pomieszczenia. Moje bose stopy stykały się z zimnymi kafelkami. Pod wpływem tego uczucia zadrżałam. Brr... Zimno. Muszę się rozgrzać. Najlepiej wziąć gorący prysznic. No i zdjąć tą cholerną mokrą piżamę... Mimo wszystko mam Marcie za złe, że to zrobiła. Niech czeka na małą zemstę. Moja wyobraźnia już przejęła nade mną kontrolę. Oczami duszy widziałam tę ową scenę - słodko śpiąca siostrzyczkę, na którą wyleje całe wiadro wody. Może żeby zaszaleć, dolać jakiś płyn? Farba, balsam, a może jakiś sos? Gdy tak pomyślałam wybuchnęłam śmiechem. Nie pamiętam kiedy ostatnio się śmiałam. Może zanim zaczęłam chodzić do innej szkoły. To było jakoś dwa lata temu. Musieliśmy się przeprowadzić. Dlaczego? Ze względu na pracę rodziców. Właściwie nie rozumiem. Cały czas i tak wyjeżdżają w delegacje. Jaka różnica, gdzie mieszkamy?
Powoli weszłam do owego pomieszczenia. Moje bose stopy stykały się z zimnymi kafelkami. Pod wpływem tego uczucia zadrżałam. Brr... Zimno. Muszę się rozgrzać. Najlepiej wziąć gorący prysznic. No i zdjąć tą cholerną mokrą piżamę... Mimo wszystko mam Marcie za złe, że to zrobiła. Niech czeka na małą zemstę. Moja wyobraźnia już przejęła nade mną kontrolę. Oczami duszy widziałam tę ową scenę - słodko śpiąca siostrzyczkę, na którą wyleje całe wiadro wody. Może żeby zaszaleć, dolać jakiś płyn? Farba, balsam, a może jakiś sos? Gdy tak pomyślałam wybuchnęłam śmiechem. Nie pamiętam kiedy ostatnio się śmiałam. Może zanim zaczęłam chodzić do innej szkoły. To było jakoś dwa lata temu. Musieliśmy się przeprowadzić. Dlaczego? Ze względu na pracę rodziców. Właściwie nie rozumiem. Cały czas i tak wyjeżdżają w delegacje. Jaka różnica, gdzie mieszkamy?
Westchnęłam. Przypomniały mi się wszystkie szczęśliwe chwile, które spędziłam w mojej poprzedniej mieścinie. Mi nie przyszło łatwo się tu zaaklimatyzować. Nie potrafiłam znaleźć kogoś, z kim mogłabym pogadać.
Co innego moja siostra. Zawsze miała lepszy kontakt z ludźmi. Była pozytywnie nastawiona do życia. Dosyć szybko znalazła przyjaciół. Zazdroszczę jej tego w cholerę.
Kiedy skończyłam brać prysznic, udałam się do swojego pokoju. Zastałam tam nadal siedzącą siostrę. Trzymała w ręku jedną ze swoich ulubionych mang. Spojrzałam na nią radosnym wzrokiem. Marta wprost przepadała za japońską popkulturą, a jej pokój był rajem dla otaku. Posiada chyba z tonę tomów mang, nie wspominając o jej niesamowitej kolekcji płyt z anime i dramami. Cieszę się, że przynajmniej ona ma ułożone życie.
Gdy uświadomiła sobie moją obecność, podniosła wzrok znad lektury. Uśmiechnęła się tajemniczo i powiedziała:
- Wiesz już na co teraz czas?
Moje usta wygięły się w uśmiech. Za dobrze ją znałam. Wiedziałam dobrze co chce zrobić. Skoro zaczęła dziś temat mojego życia, to nie skończy się, dopóki nie znajdę czegoś, co mnie zainteresuje. Zapytałam ją więc wspomagając się ruchem ręki:
- Więc od czego zaczynamy?
Nie musiała zbyt długo się zastanawiać. Na pierwszy ogień przyniosła kartki papieru i ołówek. Skrzywiłam się. Wiedziałam, że nie mam takiego talentu. Kiedy nie mam do czegoś talentu, niezbyt lubię to wykonywać. Jednak pod jej błagalnym wzrokiem uległam pokusie i narysowałam coś na wzór kwiatu. Dosyć... amatorskiego kwiatu.
Po kilku próbach narysowania innych przedmiotów zrezygnowałam. Nie dawało to takiego efektu, jakiego spodziewała się moja siostra, czyli radości. Jedynie powodowało zdenerwowanie.
Odwróciłam się w stronę siostry i wyszeptałam:
- Wybacz, ale to nie dla mnie.
Spojrzałam na jej twarz. Już nie było na niej takiej radości. W poszukiwaniu pomysłu przeszła się parę razy po pokoju. Gdy natchnienie ją naszło wręcz z dzikim entuzjazmem powiedziała:
- A co ty na to, żebyśmy pobiegały?
Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Nie. Tylko nie to. Nienawidzę biegać! Energicznym ruchem głowy zaprzeczyłam. Nigdy nie będę mieć radości z biegania.
Marta zamyśliła się i po dłuższej chwili stwierdziła:
- Cóż, do trzech razy sztuka. Co powiesz na to, byśmy poszły coś ugotować?
Zaśmiałam się nerwowo. Coś mi się zdaje, że będzie to ciekawy dzień.
Rozdział 2
Po moim pokoju roznosił się dźwięk budzika, który umyślnie przypominał o swoim istnieniu. Jęknęłam, po czym przewróciłam się na bok. Kolejny dzień. Czyli powtórka z dnia wczorajszego. Tak, dziś będzie identycznie jak wczoraj, jak przedwczoraj czy tydzień temu w piątek.
Usiadłam na łóżku i z całej siły próbowałam się zmusić do wstania na równe nogi. Z trudem wykonałam te zadanie. Miałam wielką ochotę położyć się z powrotem i zasnąć. Niepotrzebnie grałam tyle w LoL'a - byłam przeraźliwie zmęczona. Grałam w końcu do godziny 3.00 nad ranem. A teraz jest godzina 6.00. Tylko trzy godziny. Spać. Tak bardzo. Ach... Czy darować sobie dziś szkołę? Chyba jeden dzień mi nie zrobi różnicy. Z resztą zawsze mogę pożyczyć zeszyty od Kaśki czy Adama. Zrobię sobie wolne. Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę łóżka. Niemal od razu poszłam w objęcia Morfeusza.
Obudziłam się około 14.00. Tym razem sprawcą pobudki była moja młodsza siostra. Spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. Pewnie znowu coś się stało w szkole i ma ochotę mi o tym opowiedzieć. Olać ją.
Położyłam się z powrotem. Muszę przyznać, że spać potrafię nawet cały dzień, nawet jak już się wyspałam. Przykryłam się kołdrą po sam czubek nosa.
Moja kochana siostrzyczka nie lubi być ignorowana. Potrząsała mną jeszcze kilkanaście razy nawołując moje imię. Kiedy i to nie dało efektów, wyszła z pokoju. Pewnie dała za wygraną. Ucieszona ponownie klapnęłam na łóżko. Teraz będę mogła nareszcie... Aaaaa! Zerwałam się z łóżka. Byłam cała mokra. Miałam na sobie piżamę w niebiesko-szare paski, która teraz była przemoczona do suchej nitki. Z moich włosów spływały stróżki wody, a wilgotna twarz wykrzywiła się we wściekłą minę. O nie, tego za wiele! Obróciłam się w jej stronę. Trzymała w ręku wiadro, w którym było jeszcze na dnie była mętna woda.
- Marta! Ty...
Już miałam jej wygarnąć co myślę, kiedy spojrzałam jej w oczy. Miała je pełne łez. Moja złość ustąpiła miejsce żalu i przerażeniu. Skoro ona płacze, musi mieć jakiś powód. Nigdy nie płakała z byle powodu. Nigdy. Nawet jak spadła ze schodów i złamała rękę i skręciła kostkę. Tylko krzyczała. Z bólu. Ale nawet łzy nie uroniła. Bardzo rzadko płacze. I gdy płacze, naprawdę się o nią martwię.
Usiadłam na łóżku, nie przejmując się mokrą piżamą. Wyciągnęłam ręce i gestem zachęciłam Martę, by przytuliła się do mnie. Niemal natychmiast rzuciła się w moje ramiona. Położyła głowę na mojej piersi. Wydawało mi się, że wsłuchuje się w bicie mojego serca. Kiedy, tak go słuchała, powoli się uspokajała. Kiedy jej zupełnie przeszło, szepnełam do jej ucha:
- No to teraz młoda opowiadaj, co się stało?
Spojrzała się na mnie niepewnie. Opuściła głowę, jakby się zastanawiała nad sensem wypowiedzi. Po dłuższej chwili powiedziała:'
- Martwię się o ciebie. Nic, tylko siedzisz w domu. Nigdy nie wyjdziesz gdzieś ze znajomymi. Nie pamiętam ostatnio kiedy się uśmiechałaś. No i śpisz całe dnie. Proszę, zrób dziś coś innego niż zwykle. Tylko dziś. Nie siedź dziś w komputerze. Nie wiem, zacznij rysować, idź na miasto, nawet zacznij nagrywać na YouTube, tylko proszę... - Spojrzała błagalnym wzrokiem - Uśmiechaj się przy tym. Tak naprawdę. Obiecasz mi? Że w końcu będziesz się uśmiechać codziennie z tego co robisz. Proszę...
Kiedy to powiedziała, moje oczy zrobiły się wilgotne. Pierwszy raz poczułam, że kogoś obchodzę. Naprawdę. Nigdy kogoś nie obchodziło to co robię ze swoim życiem. Nawet rodziców. Popadli w wir pracy i niemal nigdy z siostrą nie widzimy ich w domu. Co prawda mamy dużo pieniędzy dzięki temu i nie brakuje nam niczego... Chociaż w sumie to nieprawda. Brakuje nam czułości i miłości. Więc te słowa bardzo mnie wzruszyły...
Położyłam ręce na twarzy i rozpłakałam się. Ze szczęścia. Kogoś obchodzę. Komuś na mnie zależy. Mimo że moja siostra miała zaledwie 14 lat, wydawało mi się, że jest ode mnie mądrzejsza i dojrzalsza pod pewnym względem. To że jestem starsza o niecałe dwa lata, nie czyniło mnie "starszej".
- Diana, proszę, nie płacz... Nie chciałam cię zasmucić - położyła rękę na moim ramieniu - Nie chciałam...
Przerwałam jej słowa uściskiem. Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam i rzekłam:
- Jestem szczęśliwa. I obiecuję.
Usiadłam na łóżku i z całej siły próbowałam się zmusić do wstania na równe nogi. Z trudem wykonałam te zadanie. Miałam wielką ochotę położyć się z powrotem i zasnąć. Niepotrzebnie grałam tyle w LoL'a - byłam przeraźliwie zmęczona. Grałam w końcu do godziny 3.00 nad ranem. A teraz jest godzina 6.00. Tylko trzy godziny. Spać. Tak bardzo. Ach... Czy darować sobie dziś szkołę? Chyba jeden dzień mi nie zrobi różnicy. Z resztą zawsze mogę pożyczyć zeszyty od Kaśki czy Adama. Zrobię sobie wolne. Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę łóżka. Niemal od razu poszłam w objęcia Morfeusza.
Obudziłam się około 14.00. Tym razem sprawcą pobudki była moja młodsza siostra. Spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. Pewnie znowu coś się stało w szkole i ma ochotę mi o tym opowiedzieć. Olać ją.
Położyłam się z powrotem. Muszę przyznać, że spać potrafię nawet cały dzień, nawet jak już się wyspałam. Przykryłam się kołdrą po sam czubek nosa.
Moja kochana siostrzyczka nie lubi być ignorowana. Potrząsała mną jeszcze kilkanaście razy nawołując moje imię. Kiedy i to nie dało efektów, wyszła z pokoju. Pewnie dała za wygraną. Ucieszona ponownie klapnęłam na łóżko. Teraz będę mogła nareszcie... Aaaaa! Zerwałam się z łóżka. Byłam cała mokra. Miałam na sobie piżamę w niebiesko-szare paski, która teraz była przemoczona do suchej nitki. Z moich włosów spływały stróżki wody, a wilgotna twarz wykrzywiła się we wściekłą minę. O nie, tego za wiele! Obróciłam się w jej stronę. Trzymała w ręku wiadro, w którym było jeszcze na dnie była mętna woda.
- Marta! Ty...
Już miałam jej wygarnąć co myślę, kiedy spojrzałam jej w oczy. Miała je pełne łez. Moja złość ustąpiła miejsce żalu i przerażeniu. Skoro ona płacze, musi mieć jakiś powód. Nigdy nie płakała z byle powodu. Nigdy. Nawet jak spadła ze schodów i złamała rękę i skręciła kostkę. Tylko krzyczała. Z bólu. Ale nawet łzy nie uroniła. Bardzo rzadko płacze. I gdy płacze, naprawdę się o nią martwię.
Usiadłam na łóżku, nie przejmując się mokrą piżamą. Wyciągnęłam ręce i gestem zachęciłam Martę, by przytuliła się do mnie. Niemal natychmiast rzuciła się w moje ramiona. Położyła głowę na mojej piersi. Wydawało mi się, że wsłuchuje się w bicie mojego serca. Kiedy, tak go słuchała, powoli się uspokajała. Kiedy jej zupełnie przeszło, szepnełam do jej ucha:
- No to teraz młoda opowiadaj, co się stało?
Spojrzała się na mnie niepewnie. Opuściła głowę, jakby się zastanawiała nad sensem wypowiedzi. Po dłuższej chwili powiedziała:'
- Martwię się o ciebie. Nic, tylko siedzisz w domu. Nigdy nie wyjdziesz gdzieś ze znajomymi. Nie pamiętam ostatnio kiedy się uśmiechałaś. No i śpisz całe dnie. Proszę, zrób dziś coś innego niż zwykle. Tylko dziś. Nie siedź dziś w komputerze. Nie wiem, zacznij rysować, idź na miasto, nawet zacznij nagrywać na YouTube, tylko proszę... - Spojrzała błagalnym wzrokiem - Uśmiechaj się przy tym. Tak naprawdę. Obiecasz mi? Że w końcu będziesz się uśmiechać codziennie z tego co robisz. Proszę...
Kiedy to powiedziała, moje oczy zrobiły się wilgotne. Pierwszy raz poczułam, że kogoś obchodzę. Naprawdę. Nigdy kogoś nie obchodziło to co robię ze swoim życiem. Nawet rodziców. Popadli w wir pracy i niemal nigdy z siostrą nie widzimy ich w domu. Co prawda mamy dużo pieniędzy dzięki temu i nie brakuje nam niczego... Chociaż w sumie to nieprawda. Brakuje nam czułości i miłości. Więc te słowa bardzo mnie wzruszyły...
Położyłam ręce na twarzy i rozpłakałam się. Ze szczęścia. Kogoś obchodzę. Komuś na mnie zależy. Mimo że moja siostra miała zaledwie 14 lat, wydawało mi się, że jest ode mnie mądrzejsza i dojrzalsza pod pewnym względem. To że jestem starsza o niecałe dwa lata, nie czyniło mnie "starszej".
- Diana, proszę, nie płacz... Nie chciałam cię zasmucić - położyła rękę na moim ramieniu - Nie chciałam...
Przerwałam jej słowa uściskiem. Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam i rzekłam:
- Jestem szczęśliwa. I obiecuję.
Rozdział 1
Znowu spojrzałam na zegarek. Zawsze denerwowało mnie to, że muszę patrzeć na niego raz po raz, by przypomnieć sobie jaka jest godzina, mimo że przed chwilą ją sprawdzałam. Moja pamięć potrafi doprowadzić mnie do obłędu.
Lekcja ciągnęła się niemiłosiernie. Zdawała się nie mieć końca. Mimowolnie opuściłam głowę i spojrzałam w zeszyt, który był pusty. Tylko dlaczego był pusty? Zadawałam sobie te pytanie w kółko. Widocznie to kolejna lekcja, na której nie uważałam, ponieważ wędrowałam we swych marzeniach... Naprawdę miałam tego dość. Zawsze chciałam być pracowita, nie zagłębiać się niepotrzebnie we własne myśli i mieć ogromny zapał do wszystkiego, cieszyć się z tego, uczyć i być... idealną. Ale przyzwyczajeń nie zmienię.
Westchnąwszy podniosłam głowę i obejrzałam się. Właśnie trwała lekcja chemii za którą nie przepadałam. W klasie panował harmider. Tylko dlatego nauczyciel nie zwrócił mi uwagi na to, że nie pisze. Bacznie obserwował tych, którzy robili największy burdel i groził uwagą tym, którzy się nie potrafili uspokoić. Wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy usłyszał dźwięk dzwonka.
Niemal natychmiast opuściłam klasę. Właśnie minęła ostatnia lekcja, więc miałam ochotę udać się do domu.
Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam:
- Nic mi nie jest, dzięki Saro. Aż tak się martwisz o mnie? - odpowiedziałam z żartem. Jednak jej reakcja mnie trochę zszokowała.
- Co? Nie, bałam się, że się od ciebie czymś zarażę. W końcu w poniedziałek mam występ i nie mogę zachorować. A teraz wybacz, ale dla pewności się od ciebie odsunę. - odwróciła się i podeszła do grupy uczniów z naszej klasy. Opuściłam głowię i katem oka zerknęłam na nią ze złością. Nigdy jej nie lubiłam. Zawsze traktuje mnie jak popychadło. Wydaje mi się, że gdybym była jej ''przyjaciółką'', to bym była jedynie jako służąca. Westchnęłam i wyjęłam z plecaka słuchawki o białym kolorze, które podłączyłam do swojego telefonu. Urządzenie przyjemnie zawibrowało, jakby tylko czekało na tą chwilę i w moich uszach rozbrzmiał znajomy rytm. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam kiwać głową w takt piosenki. Tak, tego było mi trzeba.
Poczekałam tak jeszcze z pare minut, zanim nadjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i zajęłam swoje stałe miejsce, które zajmuje od początku roku. Można by powiedzieć, że moje życie jest rutyną. Codziennie dzieje się to samo. Wstaję, jem śniadanie, idę do szkoły, Sara zaczepia mnie w szkole i poza nią jakimiś uwagami, wsiadam do autobusu, jem obiad, odrabiam lekcje i siedzę do końca dnia na komputerze zastanawiając się, czemu moje życie jest tak żałosne. Nie miałam przyjaciela, który by mi te życie polepszył. Moi rodzice ledwo zwracają na mnie uwagę. Nie obchodzą ich moje oceny, mój wygląd oraz życie. Myślę czasem, że nawet Bóg mnie opuścił. Zastanawiałam się, czy on naprawdę istnieje i widzi co się dzieje ze mną i moim małym światem.
Wieczorem, gdy już moim zamiarem było położenie się do łóżka, naszła mnie pewna myśl. Że byłoby miło, gdybym znalazła jakieś hobby, pasję czy jak to się nazywa. Coś co mogło nadać mojemu życiu jakiś sens. Zastanowiłam się jeszcze, czy jeśli się zmienię, to jutro będzie lepsze? Czy moje życie bedzie lepsze? Czy to tylko moje durne fantazje? Oparłam głowę o poduszkę z myślą czy będzie lepiej.
Będzie.
Lekcja ciągnęła się niemiłosiernie. Zdawała się nie mieć końca. Mimowolnie opuściłam głowę i spojrzałam w zeszyt, który był pusty. Tylko dlaczego był pusty? Zadawałam sobie te pytanie w kółko. Widocznie to kolejna lekcja, na której nie uważałam, ponieważ wędrowałam we swych marzeniach... Naprawdę miałam tego dość. Zawsze chciałam być pracowita, nie zagłębiać się niepotrzebnie we własne myśli i mieć ogromny zapał do wszystkiego, cieszyć się z tego, uczyć i być... idealną. Ale przyzwyczajeń nie zmienię.
Westchnąwszy podniosłam głowę i obejrzałam się. Właśnie trwała lekcja chemii za którą nie przepadałam. W klasie panował harmider. Tylko dlatego nauczyciel nie zwrócił mi uwagi na to, że nie pisze. Bacznie obserwował tych, którzy robili największy burdel i groził uwagą tym, którzy się nie potrafili uspokoić. Wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy usłyszał dźwięk dzwonka.
Niemal natychmiast opuściłam klasę. Właśnie minęła ostatnia lekcja, więc miałam ochotę udać się do domu.
***
- Diana, coś jesteś jakaś blada. Dobrze sie czujesz? - zapytała dziewczyna z lekką ironią, która stała obok mnie na przystanku autobusowym. Miała krótkie blond włosy i błękitne oczy. Była ode mnie co najmniej o głowę wyższa oraz chudsza o jakies kilka(naście) kilo. Popatrzyłam na nią z niemałą zazdrością. Zawsze chciałam wyglądać jak ona. Chuda i wysoka. To takie niesprawiedliwe. Czemu ja mam 1.55 wzrostu i ważę 60 kg? Niby ludzie mówią, że przesadzam, ale... Po prostu zazdroszczę... Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam:
- Nic mi nie jest, dzięki Saro. Aż tak się martwisz o mnie? - odpowiedziałam z żartem. Jednak jej reakcja mnie trochę zszokowała.
- Co? Nie, bałam się, że się od ciebie czymś zarażę. W końcu w poniedziałek mam występ i nie mogę zachorować. A teraz wybacz, ale dla pewności się od ciebie odsunę. - odwróciła się i podeszła do grupy uczniów z naszej klasy. Opuściłam głowię i katem oka zerknęłam na nią ze złością. Nigdy jej nie lubiłam. Zawsze traktuje mnie jak popychadło. Wydaje mi się, że gdybym była jej ''przyjaciółką'', to bym była jedynie jako służąca. Westchnęłam i wyjęłam z plecaka słuchawki o białym kolorze, które podłączyłam do swojego telefonu. Urządzenie przyjemnie zawibrowało, jakby tylko czekało na tą chwilę i w moich uszach rozbrzmiał znajomy rytm. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam kiwać głową w takt piosenki. Tak, tego było mi trzeba.
Poczekałam tak jeszcze z pare minut, zanim nadjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i zajęłam swoje stałe miejsce, które zajmuje od początku roku. Można by powiedzieć, że moje życie jest rutyną. Codziennie dzieje się to samo. Wstaję, jem śniadanie, idę do szkoły, Sara zaczepia mnie w szkole i poza nią jakimiś uwagami, wsiadam do autobusu, jem obiad, odrabiam lekcje i siedzę do końca dnia na komputerze zastanawiając się, czemu moje życie jest tak żałosne. Nie miałam przyjaciela, który by mi te życie polepszył. Moi rodzice ledwo zwracają na mnie uwagę. Nie obchodzą ich moje oceny, mój wygląd oraz życie. Myślę czasem, że nawet Bóg mnie opuścił. Zastanawiałam się, czy on naprawdę istnieje i widzi co się dzieje ze mną i moim małym światem.
Wieczorem, gdy już moim zamiarem było położenie się do łóżka, naszła mnie pewna myśl. Że byłoby miło, gdybym znalazła jakieś hobby, pasję czy jak to się nazywa. Coś co mogło nadać mojemu życiu jakiś sens. Zastanowiłam się jeszcze, czy jeśli się zmienię, to jutro będzie lepsze? Czy moje życie bedzie lepsze? Czy to tylko moje durne fantazje? Oparłam głowę o poduszkę z myślą czy będzie lepiej.
Będzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)